Kochani dzisiejszy wpis będzie nie do końca kulinarny... Nie będę Was zachęcała do samodzielnego przygotowania sobie czegoś pysznego w domowym zaciszu, a do wyjścia z niego i spróbowania czegoś zupełnie innego.
Chcę się z Wami podzielić wrażeniami z moich tegorocznych wakacji... Króciuteńkich, zaledwie kilkudniowych, ale jednak cudownych i wyjątkowych. W tym roku z różnych względów o których nie będę się tu rozwodziła nie mogliśmy pojechać w miejsca kojarzące się z urlopem. Nie było morza, jezior czy dzikich plaż... W tym roku chciałam zobaczyć kawałeczek pięknej Polski zwiedzając ją wzdłuż wschodniej granicy. Ostatnie trzy dni na których chciałabym się mocniej skupić to cudowne chwile jakie spędziliśmy poza granicami kraju - we Lwowie.To właśnie o nim chcę Wam króciutko opowiedzieć i gorąco zachęcić do jego odwiedzenia
Lwów to przepiękne miasto o zupełnie niepowtarzalnym klimacie. Fascynująca historia, przepiękne zabytki i cudowni ciepli ludzie. Wróciłam tak oczarowana tym miastem, że już planujemy nie tylko w głowie ale i bardziej realnie kolejny wyjazd zarówno do tego pięknego miasta jak i dalej - na Zakarpacie, by nacieszyć oczy piękną przyrodą i zasmakować pysznych smakołyków kuchni Ukraińskiej.
Lwów uważany jest za najbardziej polskie z miast Ukrainy. Na każdym kroku słychać tu język polski, spotyka się mieszkańców doskonale mówiących po polsku, z których większość ma w swoich korzeniach przodków z naszego kraju. W restauracjach czy kawiarniach często można znaleźć dwujęzyczne menu, ale powiem Wam że nawet jeśli takowego nie ma, to język ukraiński jest tak dźwięczny i zrozumiały, że bez problemu można się porozumieć.
Co mogę powiedzieć po tych niespełna trzech dniach spędzonych we Lwowie? Przede wszystkim to, że to za krótko... Zdecydowanie za krótko... Tyle chciałabym tam zobaczyć i zwiedzić, a czas tak mocno nas ograniczał...
Bardzo dobrym pomysłem było zwiedzanie miasta i jego podziemi z licencjonowanym przewodnikiem. Taka forma jest dużo bardziej ubogacająca, niż samodzielne bieganie po mieście z folderem w ręku. Można zobaczyć o wiele więcej i więcej się dowiedzieć. Oczy otwierają się szerzej i więcej dostrzegają, a diabeł jak wiadomo tkwi w szczegółach ;) . Jestem pewna, że gdybym była samodzielnie to nawet nie przyszło by mi do głowy, że jest coś takiego jak trasa "Podziemia Starego Miasta" czy "Dachami Lwowa". Z takiej perspektywy raczej rzadko się ma możliwość oglądania miasta, a jest co podziwiać...
Cmentarz Łyczakowski.... Obowiązkowy punkt do odwiedzenia przy okazji wizyty we Lwowie. Miejsce niesamowite... Jedna z najsłynniejszych polskich nekropolii, zaprojektowana jako cmentarz krajobrazowo-parkowy, miejsce spacerów, refleksji i zadumy. Usytuowany na cudownym pagórkowatym terenie z mnóstwem zieleni i alejek. Przepiękne pomniki, kaplice i obeliski.
Sława cmentarza to nie tylko jego piękno, ale także sławni ludzie tu pochowani: poeci, artyści, naukowcy, malarze, pisarze i wojskowi. Nie można mówić o Cmentarzu na Łyczakowie i nie wspomnieć o kwaterach powstańców i Orląt Lwowskich. Na zwiedzanie i podziwianie samego tylko cmentarza potrzeba moim zdaniem co najmniej kilka dni...
Pomniki,
teatry, katedry i kościoły każdego możliwego wyznania... We Lwowie jest
ich ogrom. Zabytki tak piękne, że aż kręci się w głowie... I to
wszystko w jednym tylko mieście...
Lwów to nie tylko architektura, to także, a może przede wszystkim jego mieszkańcy... Ludzie ciepli, ogromnie serdeczni, przyjaźni i bezinteresowni. Uśmiechnięci i pomocni na każdym kroku
Kuchnia kresowa to ogrom i bogactwo smaków. Na pierwszym miejscu moim zdaniem zupa solanka. Przygotowywana na bazie wywaru z kilku mięs i smażonej kiełbasy i boczku, z dodatkiem kiszonych ogórków, oliwek, cytryny i kwaśnej śmietany. To moje odkrycie :)
Pierogi... na 1000 różnych sposobów i smaków. Te z wątróbką oczarowały mnie bez reszty, ziemniaki z farszami, drożdżowe placki z cebulą, czy cała paleta pieczonych mięs to tylko początek z całego wachlarza możliwości. Na deser idealnie kremowa i cudowna czekolada do picia, strudel z jabłkami i kosmicznie mocna ormiańska kawa parzona na piasku, . Wielokulturowość... wszędzie i na każdym kroku...To znak rozpoznawczy tego miasta.
Pierogi... na 1000 różnych sposobów i smaków. Te z wątróbką oczarowały mnie bez reszty, ziemniaki z farszami, drożdżowe placki z cebulą, czy cała paleta pieczonych mięs to tylko początek z całego wachlarza możliwości. Na deser idealnie kremowa i cudowna czekolada do picia, strudel z jabłkami i kosmicznie mocna ormiańska kawa parzona na piasku, . Wielokulturowość... wszędzie i na każdym kroku...To znak rozpoznawczy tego miasta.
Chciałabym Was gorąco zachęcić do odwiedzenia tego wyjątkowego miejsca. Z całego serca polecam zwiedzanie go z przewodnikiem.
Nas we Lwowie rozkochał Edward. Rodowity Lwowianin z imponującymi wiadomościami, zakochany w swoim mieście, opowiadający o nim z tak wielka pasją i miłością, że nie sposób się tym nie zarazić :) Wszystko w języku polskim z ogromnym poczuciem humoru i polotem.
Zerknijcie na jego stronę: www.owlwow.com
Znajdziecie tam propozycje na spędzenie cudownych chwil we Lwowie. Są wycieczki piesze i rowerowe. Jest Lwów średniowieczny i współczesny, są wycieczki połączone z grami miejskimi, gdzie zbierając kolejne wskazówki poruszacie się po mieście, oraz wycieczki teatralizowane-kostiumowe pomagające lepiej wczuć się w klimat omawianej epoki (np. Nocna Straż Lwowa i Opiekunowie wspomnień) Każdy znajdzie coś dla siebie ;) Wiem, że ma w planach jeszcze wiele nowych atrakcji. Zachęcam Was do kontaktu e-mailowego poprzez formularz na jego stronie (klik) (wszystko jest w języku polskim), lub telefonicznie pod numerem: +380 677 322 922
Bardzo, bardzo Wam polecam. To będą magiczne chwile :)
Ja natomiast nie mogę się doczekać przełomu kwietnia i maja i naszej wycieczki na Zakarpacie. Odliczam dni...
A Lwów? Cóż... Mam nadzieję, że będę miała jeszcze niebawem okazję tam powrócić, przecież posłałam balonik z marzeniem do nieba ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz